niedziela, 27 kwietnia 2014

Spóźnione Świętowanie :)

Wczoraj było święto Hebe, niestety zapomniałm o tym napisać. Tyle różnych spraw na głowie - ta kronika, potwory, czary.... mało czasu. Odbyło się to tak :

Od  Diamond

Rano wybudziłam wszystkich  za co mieli ochotę mnie zabić, bo wczoraj wiczorem poszli późno spać, a mieli zamiar spać do 12.00. Kazałam wszystkim pośc do lasu, nad rzekę, do zatoczki.. gdziekolwiek było ich ulubione miejsce i wziąć stamtąd jedną ulubioną rzecz ( np. odłamek skały, kwiaty, bukiet kwiatów, diament ). Po powrocie z danego miejsca mieli przyozdobić jedną wybraną przeze mnie jaskinię tymi ot rzeczami.
Wieczorem zaczęło się przyjęcie. Najmłodsze wilki miały zaprezentować swoje umijętności  ale zadecydowaliśmy, że wszyscy będą je przedstawiać. Zjedliśmy poczęstunek , a o 24.00 poszliśmy nad oazę spokoju, gdyż w każde święto bogów przychodzimy tam z tego względu, że możliwe iż można tam spotkać wreszcie smoka.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Od Kassidy i Sabu

Od Kassidy :
Bawiłam się w chowanego z Sabu - moim kolegą z watahy. I moja i jego rodzina zginęła. Może i nie przystoi Alfie bawić się w chowanego, ale raz się żyje :). Zmęczyłam się i usiadłam na pniu powalonego drzewa.
Od Sabu :
Graliśmy z Kassidy w chowanego. Zmęczyła się i usiadła na pniu. ( nie ma formy :) ) Kiedy tak siedziała, ja spojrzałem na ziemię i ujrzałem nie tylko mój cień, ale i jakiś inny ... odwróciłem się. Nade mną stała wilczyca o perłowym futrze i błękitnych oczach.
~ Czy my się znamy ? ~ zapytałem z drętwym uśmiechem.
~ Nie. Kim jesteś ? ~ zapytała.
~ Jestem Sabu , mogę w czymś pomóc ? ~ odpowiedziałem również pytaniem.
~ Należysz do jakiejś watahy ?
~ Nie, moja wataha zginęła ~ odpowiedziałem zwieszając głowę.
~ A chcesz być w mojej ? ~ zapytała z uśmiechem.
~ Tak ! A mogę wziąć jeszcze kogoś ?
~ A mianowicie kogo ?
~ Moją koleżankę, Kassidy ~ powiedziałem i pobiegłem w krzaki, przywlokłem za sobą Kassidy.
Okazało się, że Kassidy może iść z nami, a wilczyca ma na imię Diamond.

Od Amber

Byłam na polanie róż - mojej ulubionej. Moja rodzina już dawno nie żyje, pogodziłam się z tym  - Życie jest  życiem... Ale cóż. Uwielbiam biegać po polanie i wąchać róże, to moje ulubione kwiaty. Robię też wianki z róż i innych rozmaitych kwiatów. Wąchałam pewną różę, gdy coś w oddali się poruszyło. Podeszłam bliżej, a przeze mnie przeskoczyła wilczyca ! Kiedy już znalazła się na ziemi, odwróciła się do mnie is spytała :
~ Kim jesteś ? ~ zbliżyła się do mnie.
~ Do mnie mówisz ? ~ oglądnęłam się za siebie.
~ Tak. Kim jesteś ? ~ robiła kroki w moją stronę.
~ Yyyy... Amber ~ powiedziałam lekko kucając.
~ Proszę nie bój się. Należysz do jakiejś watahy ? ~ spytała.
~ Nie, już dawno nie
~ A czy chciałabyś należeć do mojej ? ~ zapytała siadając na ziemi.
~ Czemu nie... Dobrze, zgoda ~ powiedziałam i zaprowadziła mnie do mojej jaskini. Weszłam do niej i od razu coś mi nie przypasowało. Pobiegłam szybko nad jezioro i zerwałam kilka czerwonych róż. Weszłam do jaskini i poukładałam je.

Od Karu

,,Po co ona go tu przyprowadziła ? Dopiero co od niego uciekłem, a już mnie znalazł. Czego on ode mnie chce ? Przecież mnie nie lubi..." - tak sobie myślałem i wskoczyłem na drzewo, z którego ostatnio spadła Star.
~ Co tam robisz ? Czemu uciekłeś ? ~ usłyszałem głosy. Spojrzałem w dół. To była Diamond.
~ Po co go tu przyprowadziłaś ? ~ zapytałem z wyrzutem.
~ Bo szukał Ciebie. Spotkałam go w lesie. Panicznie Cię szukał
~ Ale przecież... on mnie... nie.... kocha ~ powiedziałem, lecz już bardziej zainteresowany rozmową.
~ Opowiedział mi wszystko. Powiedział, że Twoja mama nie do końca chciała się Tobą opiekować, ale on cię kochał. Twoja matka zmarła tydzień temu... ~ powiedziała.
~ Mama nie żyje ?... ~ brzmiało  to bardziej jak pytanie do siebie samego, niż do niej.
~ Tak, nie żyje, a ja chciałem Cię wreszcie zobaczyć i opiekować się Tobą na starość ~ powiedział mój ojciec, który właśnie przyszedł ~ Wybaczysz mi wszystko ?
~ ..... nie wiem.... no.... dobrze ~ zeskoczyłem z drzewa i przytuliłem tatę.

Od Diamond

Podbiegłam do jaskini, w której leżał Karu z twarzą do ściany.
~ Karu, ktoś chciałby Cię widzieć... ~ powiedziałam. Wstał, zawiązałam mu oczy i zaprowadziłam  nad jezioro.
~ Karu ! ~ krzyknął Fussago na widok swojego syna. W jego oku zakręciła się łza. Ale Karu, zrobił wściekłą minę, popatrzył na mnie z wyrzutem i uciekł. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Zaprowadziłam Fussago do jego jaskini i obiecałam, że znajdę jego syna i porozmawiam z nim.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Od Fussago

Uciekałem z lasu gdzie znajdowała się nasza wataha. Chciałem znaleźć się teraz jak najdalej od miejsca gdzie wczoraj zginęła moja żona - Clara. Clara i ja mieliśmy cudownego syna - Karu. Jednak on myślał, że go nie kochamy, nie chcemy. Clara co prawda nie do końca chciała się nim opiekować, ale ja kochałem go bardzo. Clara często namawiała mnie by zostawić go z opiekunką i pójść nad wodopój. Nie chciałem się zgadzać, ale bardzo ją kochałem, a z resztą była chora na raka i chciałem być blisko przy niej w tym trudnym okresie. Karu zapomniał już jak bawiliśmy się z nim kiedy był mały. Wtedy, niedawno, jakiś tydzień temu uciekł i nie mogłem go znaleźć. Sześć dni później Clara zmarła. Teraz chciałem odnaleźć syna i być blisko niego. Tak się zamyśliłem, że nie zuważyłem wilczycy idącej za mną. Odwróciłem się.
~ Witam... Mogę w czymś pomóc ? ~ zapytałem zdezorientowany.
~ Jestem Diamond ~ -powiedziała nie spuszczając ze mnie wzroku.
~ Miło poznać... jestem Fussago.. ~ odpowiedziałem dlaej zdezorientowany.
~ Czy należysz do jakiejś watahy ? ~ zapytała.
~ Co prawda... to już... chyba nie
~ A chcesz być w mojej ? ~ zapytała uśmiechając się.
Co ? Niedawno , odeszłem od watahy, a już mam być w nowej ?
~ Tak ~ odpowiedziałem zwieszając głowę w dół i przypominając sobie o synu ~ Tak z chęcią... ale muszę szukać syna ... Nie widziałaś go może?
~ A jak wygląda i jak się nazywa ? ~ spytała z uśmiechem.
~ Ma czarno-brązowe futro i nazywa się Karu ~ powiedziałem spoglądając na nią.
~ Mam jednego Karu w swojej watasze... wyglada tak jak mówisz... dołączył do nas jakieś trzy dni temu ~ powoedziała spoglądając w niebo.
~ Karu ? ! Świetnie! Chcę dołączyc do twojej watahy ! Zaprowadź mnie !

Od Rubiny

Od Rubiny :
Opuściłam naszą watahę, po zaginięciu moich  córeczek, Shayde i Star ( jestem Betą, a przynajmniej była póki nie opuściłam watahy )  Nie chciałam tego znosić.  Star poszła się bawić z dwoma innymi małymi wilkami. Później nie widziałam ani jej, ani wilków. Shayde poszła spać, tak  jak zawsze, jak my wszyscy. Jednak rano jej nie było. Mój mąż nie żyje, więc mam tylko Star i  Shayde

Od Star - Tajemnicza rana cz.2

Chyba kiedy Kana wyszła już z chatki to przez ten odór mikstur zemdlałam.
Kiedy już otworzyłam oczy, starsza wilczyca stała przy mnie i coś mamrotała pod nosem trzymając swoją obślizgłą łapę umoczoną przed chwilą w jakiejś maści na moim czole. Lekko się przeraziłam bo nie pamiętałam gdzie jestem. Ale tylko przez chwilę. Potem sobie przypomniałam. Spojrzałam na moje plecy gdzie była rana dosyć głęboka, lecz już nie krwawiąca. Szamanka skończyła już coś gadać i wzięła ze stołu koszyk. Założyła talizman, zmieniła się w człowieka i powiedziała :
~  Zaczekaj tu i nie wstawaj. Pójdę do zimowego lasu na spotkanie z pewnym duchem, on doręczy mi liście lecznicze na twoją ranę ~  kiwnęła palcem i wyszła.
Nudziło mi się. Leżałam tak już chyba piętnaście minut. Już prawie zasypiałam kiedy na dworze coś rykło. Coś przeleciało. Coś dużego. To był Żaber Zwłok ! Strasznie się wystraszyłam. Chatka znów się zatrzęsła. Nagle wszystko ucichło. Obolała wstałam, bo stwierdziłam, że jest za cicho. Podeszłam do okna.... nagle do szyby smok przyłożył swoje wielkie oko ! Z bolącymi plecami schowałam się w szafie, bo smok zaczął trzęść drzwiami by je otworzyć. Normalnie to by je szybko otworzył, ale chatkę szamanki strzegło zaklęcie.W tej chwili za oknem rozległa się błyskawica. Błękitna, promienna strzała trafiła gada. Wyrwał ją ze skóry, ale odleciał. Strzała należała do szamanki , która właśnie wróciła z lasu zimowego.
Błyskawicznie podbiegła do mnie i owinęła moją ranę dziwnym liściem. Poczułam wielką ulgę, kiedy bolące miejsce schodziła mi roślina. Zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Kilka dni później już wyzdrowiałam. Kana przyszła po mnie i bardzo podziękowała szamance. Kiedy odchodziłam dostałam od szamanki mój własny talizman.

Od Star - Tajemnicza rana cz. 1

Wstałam o świcie. Z trudem wyszłam z jaskini. Otworzyłam oczy, jasne światło dawało się we znaki. Chłodny wiatr i morze rudych liści nie utrudniały mi wędrówki w stronę wielkiego drzewa. Tam, obok tysiąca kolorowych kwiatów była drobna polana, ale nie na nią przyszłam. Wspięłam się na drzewo. Położyłam się na jednej z gałęzi i zachwycając się widokiem pogrążyłam w marzeniach.
~ Ciekawe co by było gdyby nic się nie stało?- pomyślałam
Potrząsnęłam głową próbują oczyścić się z tych myśli.
~ Nie ma starej Star!- wmawiałam sobie z zamkniętymi oczami
Prowadząc ze sobą walkę nawet nie zauważyłam kiedy pod drzewem pojawił się nieznajomy wilk.
~ Co tam robisz?- krzyknął
Otworzyłam oczy. Zapomniałam o tym, że od ziemi dzieli mnie kilka metrów. Próba zejścia skończyła się gwałtownym upadkiem. Przez chwilę przytłoczył mnie ból i zapomniałam o wszystkim. Niestety tylko przez chwilę.
~ Coś ci jest?- zapytał nieznajomy
~ Tak... Nie...- odpowiedziałam wstając z trude

~ Więc tak czy nie?- dopytywał się
Spojrzałam na niego. Jego brązowo-czarna sierść sterczała lekko do góry, a piorunujący wzrok sprawiał wrażenie złego, mściwego i żądnego krwi. Odsunęłam się znacznie - jak zawsze w takich chwilach.
~ Słyszysz mnie?- zrobił pytającą minę
~ Tak- powiedziałam niepewnie i z lękiem w głosie
~ Jak masz na imię?
~ Star, a ty?- obolały grzbiet wprost pulsował
~ Karu- spojrzał na mnie- Na pewno nic ci nie jest?
~ Nie, zupełnie nic- próbowałam go przekonać
~ Nie wygląda to tak dobrze jak mówisz- wskazał na grzbiet
Spojrzałam do tyłu. Nie krwawiłam zbyt znacząco. Spojrzałam w górę. Gałąź na której leżałam nie była położona na tyle wysoko, abym coś sobie zrobiła. Przyczyna musiała być inna.
~ Będziesz tak tu stać i krwawić czy mam sprowadzić pomoc?- powiedział Karu z zażenowaniem
~ Sama wrócę do watahy- spojrzałam mu w oczy i stanowczo ruszyłam do przodu
Kiedy wkroczyłam dumnie na plac przed jaskinią od razu usłyszałam głos:
~ Co ci jest?- stanęła przede mną zdenerwowana wilczyca
Ponownie spojrzałam do tyłu. Rana lekko się powiększyła co można było poznać po strużkach krwi ściekających mi po sierści.
~ Chodź za mną!- pobiegła w stronę lasu
~ Jestem Star, a ty?- krzyknęłam próbując ją dogonić
~ Kana- odpowiedziała po czym przyśpieszyła
~ Gdzie biegniemy?
~ Do szamanki.
Na miejscu zastałyśmy rozpadającą się, drewnianą chatkę.
~ To tu- powiedziała Kana
Weszłam do środka pozostawiając za sobą ścieżkę z krwi. W chatce było duszno. Zapachy oparów i mikstur roznosiły się po jedynym pomieszczeniu. Na drewnianych półkach stały tajemnicze fiolki. Posłanie z liści wydawało się na mnie czekać.
~ Witajcie!- powitała nas dość stara wilczyca
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
~ Co ci się stało dziecko?- wskazała posłanie
~ Sama nie wiem- położyłam się niepewnie
~ Za kilka dni będzie zdrowa jak ryba- zwróciła się do Kana
Ta bez słowa lecz z uśmiechem wyszła.

Od Star C.D Diamond

Uśmiechnęłam się.
~ Za dużego doświadczenia to nie mam, zwykle to ja ubiegałam się o przyjaciół, nie oni o mnie ~ powiedziałam.Diamond wydawała się dobrą słuchaczką, miałam wrażenie , że mogę powiedzieć jej wszystko.
~ Pamiętaj,żeby nie przyjaźnić się z kimś , do kogo masz najmniejsze wątpliwości, najczęściej durne prezenciki  i  chwalby to tylko przykrywka ~ powiedziałam oburzona. 
~ Najważniejsze jest to co mówi ci instynkt ~ mrugnęłam  do niej.

Od Diamond C.D Star

Pokiwałam głową...
~  Ale czemu w ogóle ich zostawiłaś ? ~  zmarszczyłam brwi.
Czułam, że to co powiedziała to nie do końca prawda. Nie umiem tego wyjaśnić... Po prostu... przeczucie.
Wilczyca znów spuściła głowę i zrobiła jeszcze smutniejszą minę.
~ Nie musisz odpowiadać... ~  uspokoiłam ją.
Star wyraźnie ulżyło. Jednak ja już zawsze będę się zastanawiać, dlaczego porzuciła idealne życie, by zacząć je od nowa, nie mając gwarancji, co z tego wyniknie...
~ Dzięki za radę ~ rzuciłam.
~ Za ... Radę ?
~ Za radę co do przyjaciół...
~ Nie ma za co
Wbiłam wzrok w ziemię.
~ Wiesz ? ... Czasami zastanawiam się ... jak to naprawdę będzie. Że wybiorę tych niewłaściwych, tych co będą tylko liczyć na lepszą pozycję...
W moim oku zakręciła się łza. Bałam się, że wszyscy będą we mnie widzieć tylko żądną krwi i władzy alfę...
Nie chciałabym być kimś takim... Chciałabym być przyjaciółką i wsparciem dla mojej watahy...
~ Po czym będę widziała, że przyjaciele naprawdę mnie lubią, a nie ubiegają się o lepszą pozycję ? ~ spytałam ~ Ty chyba masz już doświadczenie w tych sprawach...

sobota, 5 kwietnia 2014

Od Star


-My się nie znamy- zagadałam perłową wilczyce
-Możliwe- spojrzała na mnie- Jestem Diamond.
-Star- uśmiechnęłam się
-Skąd jesteś?
-Z... właściwie wolę nie wspominać- spuściłam głowę
-Jak chcesz.
-Lepiej im nie ufaj- podniosłam głowę
-Komu?- odpowiedziała wilczyca z wyraźnym zdziwieniem
-Tym którzy będą się ubiegać o miejsce w twoim sercu. W większości chcą po prostu zdobyć pozycję.
-Domyśliłam się. Skąd ci przyszedł do głowy ten temat?- odpowiedziała ze śmiechem
-Masz przed sobą córkę pary beta- powiedziałam dumnie
-Nie szkoda ci było pozycji?
-Trochę szkoda- powiedziałam niewzruszona- Choć najbardziej szkoda mi rodziców i... całej watahy.
-Coś im się stało?
-Nie... po prostu zostawiłam ich w nieświadomości.

Od Karu

Błąkałem się po lesie. Moi rodzice? Okropni! Porzucili mnie gdy miałem 1 tydzień! Byłem dla nich kulą u nogi.. Gdy się urodziłem ...Od razu mnie nie chcieli! Jak już mówiłem błąkałem się bez celu. Zobaczyłem piękną perłową wilczycę
- Kim jesteś?
Zapytała
- Mam na imię Karu...
- A więc Karu, należysz do jakiejś watahy?
- Nie..
- A chcesz być w mojej?
- Tak!
Okazało się że wilczyca jest miła i że ma na imię Diamond. Diamond pokazała mi moją norę i od razu do niej wszedłem i zasnąłem.

Od Diamond C.D Kany

Nie mogłam uwierzyć... Przez całe życie byłam odrzucona, niechciana... A teraz ktoś chce się ze mną przyjaźnić?...
Ale, przecież moje życie zaczęło się od nowa.
Uśmiechnęłam się krzywo i powiedziałam:  -         Jasne.
Wilczyca rozpromieniła się.
Pokazałam jej teren watahy. Wodopoje, łąki, lasy i jej jaskinię.
Kiedy Kana zapoznała się z terenem, wróciłam do mojego jeziora. Zanurkowałam.
Mimo, że wiedziałam, że umiem oddychać pod wodą, wzięcie oddechu nadal było trudne.
Kiedy jednak się odważyłam, poczułam się jak w Elizjum.
Zrobiłam kilka salt i zaśmiałam się.
Chyba po raz pierwszy od kiedy ujrzałam kryształy na dnie jeziora, byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
„Życzenie... Pomyśl...”
Usłyszałam ten sam dziki szept... Powtarzał to samo, w kółko... Coraz szybciej i ciszej...
Zamknęłam oczy przygotowana na zawirowanie świata.
„O nie...-pomyślałam- Chcę byś zniknął.”
Nagle szept ucichł całkowicie, ale ja nadal nie otwierałam oczu.  -         Naprawdę Rouzie? Naprawdę?...- to był ten sam głos... ten który szeptał... ale teraz, był... żywy... A na jego dźwięk moje serce zabiło mocniej.
Otworzyłam oczy i pisnęłam z przerażenia.
Przede mną stał nieziemski wilk.
Jego sierść była rudo-czarna, a jego zielone oczy płonęły smutkiem i żalem.
Spojrzałam na niego gotowa do ucieczki.  -         Nie pamiętasz mnie, Rouzie?...- zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, nie jak pytanie.  -         Rouzie?...- wydusiłam w końcu.- Ja... Jestem Diamond...
Wilk uśmiechnął się krzywo, a w jego oczach zalśniły łzy.  -         Ty naprawdę nic nie pamiętasz...-westchnął.  -         Co, „nie pamiętam”? Co takiego zapomniałam? Skoro to było ważne, powinnam pamiętać...  -         Było najważniejsze...- mruknął.
Podszedł troszkę bliżej i odgarnął moje błękitne włosy z  czoła.  -         Jesteś taka piękna, wyrosłaś na taką jaką zawsze chciałam, żebyś była...-szepnął.
Byłam zdezorientowana... Przecież nawet go nie znałam...  -         Dziękuję...- wydusiłam
Wilk zbliżył się jeszcze trochę i... przytulił mnie.
Chciałam uciec, ale nagle wszystko zrozumiałam...
Przez te kilka sekund ujrzałam prawdę...
Jakby urywki scen z mojego prawdziwego życia.
Ujrzałam siebie kiedy byłam mała i jego wiozącego mnie na plecach
A potem... Ujrzałam strach i smutek w jego oczach kiedy...
Kiedy spadał... Jego uśmiech i smutne oczy kiedy mówił...
„Żyj każdym dniem, jakby to był twój ostatni ...”
Zaniemówiłam.
Wilk zmów się uśmiechnął.  -         ... moja córeczko... -         Pamiętasz...- westchnął.
Pokiwałam głową.  -         Twoja przeszłość skrywa wiele tajemnic... Tylko tyle mogłem ci powiedzieć...
Spojrzałam mu w oczy.  -         Teraz mogę odejść bez obaw...- rzekł i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zmienił się w złoty pył, który porwał prąd wody...
Patrzyłam niewidzącym wzrokiem w miejsce gdzie przed chwilą stał.
Wypłynęłam na powierzchnie.

Od Star

Byłam wycieńczona. Mogłam zostać i im pomóc, ale... ja nie umiem! Nie mogłam patrzeć jak cierpią, ale ich cierpień skrócić też nie potrafiłam. Dwa młode szczeniaki, bawiłam się z nimi. W pewniej chwili ziemia się obsunęła. Spadły! Spadły oba w dół wodospadu! Widziałam jak lecą, krzyczą, płaczą, jak cierpią... Nie byłam na tyle odważna żeby zjawić się w watasze i wszystko wyjaśnić. Uciekłam jak tchórz. Biegłam przed siebie. Już po chwili zdenerwowana i wycieńczona zwolniłam.
-Kim jesteś?- zapytała stanowczo wilczycza której wcześniej nie zauważyłam
Odskoczyłam jak oparzona.
-Kim jesteś?- zapytała ponownie po czym zrobiła krok w moją stronę
-Jestem Star z...-zacięłam się myśląc nad odpowiedzią- Nie należę do żadnej watahy- spojrzałam na nią
Przyjrzała mi się, a ja wciąż niepewnie i powoli robiłam kroki w tył.
-Nie bój się- uśmiechnęła się przyjaźnie
-Dlaczego jeszcze tu jesteś?
-Bo chcę cię przyjąć do mojej watahy.
Mnie chce ktoś przyjąć do watahy?! Dopiero co uciekłam od katastrofy, a już zaczynam żyć od początku.
-Chodź za mną- ruszyła w nieznaną mu stronę
Poszłam za nią. Jedyne co mnie teraz martwi to wilki z poprzedniej watahy.

Od Kany - Spotkanie

Szłam sobie spokojnie starając się nie wspominać dawnych czasów ( mam na myśli dwa tygodnie temu ) kiedy moich rodziców zabili kłusownicy. Miałam dopiero jeden miesiąc a już błąkałam się sama po świecie w poszukiwaniu... może jakichś... przyjaciół ? Tęskniłam za rodzicami... 

No nie ! Znowu to samo ! Otarłam łzę i poszłam dalej. Nagle coś mnie uderzyło. Coś na mnie spadło. Powoli otworzyłam oczy .To była wilczyca. W kolorach perły. Oczy miała błękitne z czarną smużką.
Wilczyca podniosła się i spojrzała na mnie.
~ Eeeee.... Jestem Kana . Powiedziałam  nieśmiało.
~ Ja jestem Diamond.Odpowiedziała. ~ Skąd jesteś ? 
~ Nie wiem, wiem tylko, że to bardzo daleko z tąd…

~ Aaaa… Jesteś tu sama czy z kimś? Zapytała.
~ Jestem sama, moją rodzinę i watahę zabili kłusownicy, a ja chodzę bez celu po świecie.
~ Czy w takim razie chciałabyś dołączyć do mojej watahy którą właśnie założyłam?
Bardzo się uradowałam, ponieważ nikt jeszcze mi tego nie zaproponował.
 ~ Z  chęcią. Powiedziałam radośnie.
Wilczyca uśmiechnęła się i powiedziała:

~ W takim razie chodź oprowadzę cię po naszych terenach.
Ja także się do niej uśmiechnęłam. 

~ Idź za mną. 
 ~ A eeee… Diamond
~ Słucham? 
~ Czyyyy… Mogłybyśmy zostać przyjaciółkami? Wypaliłam szybko.
Diamond odwróciła się do mnie i odpowiedziała:


<Diamond, dokończysz?>

Od Diamond - Jak to się zaczęło...

Była ciemna noc. Cała wataha jeszcze spała, a ja oczywiście nie. Po cichutku wyszłam na palcach z jaskini. Podbiegłam nad jezioro. Jezioro, które było przy wodospadzie. Zajrzałam do wody. Ja odbijałam się w jego tafli. Nie widziałam tam nic nadzwyczajnego. Tylko zwykła wilczyca  o  czarnym futrze z zielonymi jak trawa oczyma. Powoli zamoczyłam łapę w wodzie. Inny wilk uciekłby z wrzaskiem przed parującą wodą, ale nie ja. Co wieczór tu przychodziłam i pływałam w jeziorze. Ale to nie jedyny powód dla którego tu przychodziłam... Pod wodą.... trochę na lewo od wodospadu znajdowała się skała,  która od spodu była wypełniona diamentami w kształcie gwiazd. Chyba zaczęłam tracić zmysły przy za długim siedzeniu pod wodą po usłyszałam szepty...
...Życzenie.... pomyśl życzenie...
Zaczęłam się zastanawić. ,, Co ? " Tracę zmysły ! Ale coś mnie przekonywało do wypwiedzenia tego życzenia...
... Chcę... żeby... żeby wszystko zaczęło się... od nowa.
Nagle poczułam trzęsienie. To koniec ! Zaraz wszystko się skończy ! Nie ! ... Ale chwila... ja powinnam już nie żyć..
Wypłnęłam.
Jezioro i wodospad były ciągle w tym samym miejscu, ale wyglądały inaczej. Obejrzałam się w tafli wody. Wyglądałam zupełnie inaczej !
W jeziorze odbijała się wilczyca o perłowym futrze, i błękitnych oczach. Jedyny ślad po tamtej mnie to czarne smużki w moich oczach. Pobiegłam do jaskini. Ale jej tam nie było. Tylko głęboki las. Wróciłam nad jezioro. Popatrzyłam w niebo. To księżyc w pełni. Postanowiłam. Zacząć wszystko od nowa. A co najważniejsze - stworzyć : Watahę spod księżyca.