sobota, 22 listopada 2014

Lwy i Porwanie CD

Ciąg dalszy ....

Lwy rzuciły się w pogoń za naszymi wilkami. Niestety zapędziły ich w ślepą uliczkę i porwały do lochów.
Celi pilnował.. wcale nie taki wielki i groźny lew. Karu stał odwrócony do ściany użalając się nad sobą, Sayona przeklinała się w myślach.... Jednak Khumba i Twyla byli dobrej myśli i obmyślali plan ucieczki.
Wzdrygnęli się nagle wszyscy bo do krat podszedł inny lew, groźniejszy niż ten co stał na straży.
- Ty będziesz pierwsza - powiedział niskim głosem do Twyli i pokazał linę, na której wciąż była zeschnięta krew. Alfa spojrzała na linę i przełknęła ślinę.
Odszedł ze śmiechem na ustach. Do krat zaś podszedł ten nie groźny lew.
- Ej, słuchajcie..... Nie jestem z nimi, trzymam z Wami - szepnął do wilków, które podeszły w tym samym momencie do niego.
- Skąd mamy wiedzieć, że nie próbujesz nas oszukać ?! - wyrwał do niego szeptem Karu.
- Proszę uwierzcie.. kiedyś się im sprzeczyłem, w jakiejś sprawie... odebrali mi rodzinę... odebrali mi szczęście, dom... kazali mi do końca mojego żywota pilnować cel. Chcę się odgryźć , a potem uciec...
- Nie wierzę Ci ! - ryknął szeptem ponownie Karu.
- My się nim zajmiemy  - rzekła z uśmiechem Twyla i razem z resztą odciągnęła Karu na drugi koniec celi.
- Co ty robisz ? On naprawd chce nam pomóc ! - tłumaczyła mu Sayona.
- No.... no dobrze... Ale będę go pilnować !
Lew zaczął z nimi współpracować. Zdobył klucz i uwolnił. Wymknęli się tajemnym korytarzem, a potem znów przez jeziorko.
- Dziękujemy Ci bardzo - kiwnęłą głową Twyla - napewno się odwdzięczymy.
- W sumie mógłbym Wam jeszcze pomóc, znam wszystkie plany Setha i jego obsady
- Świetnie, my pomożemy Ci się odgryźć na nich ! Ale najpierw trzeba iść do Watahy i ogłosić.. chwila, jeszcze nawet się sobie nie przedstawiliśmy, jestem Twyla
- Karu
-Sayona
- Khumba
- Miło mi poznać, jestem Mendigo - odrzekł lew.


                                                        *         *          *


- Oto jest wilcza skała - wskazał Khumba na ogromny głaz, na którego szczycie stała Nala.
Doszli na samą górę.
- AAAAaaa lew na naszym terenie ! - wykrzyknęła Nala, gdy ujrzała Mendiga, ale Twyla szybko jej wytłumaczyła jak on się tu znalazł i po co z nimi jest.
- No dobrze... idę wszystko wyjaśnić Kovu...

                                                         *      *      *
- A więc masz takie informacje, które by się nam przydały ? Przedstwa mi je proszę...
- No więc... Seth chce zdobyć Wasz klejnot życia ze świątyni, ponieważ legenda mówi, że Szamanka I była wilkiem więc potrzebny jest klejnot wilków, po to by przywołać Żaber Zwłoka z opuszczonego zamku !
- To okropne !- krzyknęła Nala.
- Trzeba zatrudnić więcej strażników świątyni i ostrzec Szamankę  !
Amber została wysłana do Szamanki. Niestety gdy tam dobiegła, Szamanki nie było. Cały domek zniszczony, w środku nikogo, na ścianach zadrapania, jedna wielka masakra.
Wilczyca wróciła ze smutkiem do watahy i poinformowała ich.
- To na  pewno  lwy ! - wykrzyczał Mendigo.
- Trzeba .. - zaczął ale nie dokończył Kovu, bo przerwała mu Kassidy.
- LWY ZABRAŁY KLEJNOT ! - wydarła się spanikowana.
- Co ?!!!! Jak Wy pilnujecie tej świątyni ? Szybko w pogoń ! Pogotowie bojowe i wszytskie wilki, które chcą oprócz omeg, stawiają się pod bramą ! No i oczywiście oprócz Kany !

                                                               CDN...

piątek, 21 listopada 2014

Lwy i Porwanie

Pogoda tego dnia nie była zbyt przyjemna... Szamanka od rana biegała po chatce z takim obłędem w oczach... wiedziała, że coś się stanie. Coś niebezpiecznego... coś co spowoduje nieszczęście...
- Wiatr chce mi coś powiedzieć.... tylko ja nie wiem co ... - mówiła do siebie ze smutkiem.
W tym czasie na łące polowań Kassidy i Karu namierzyli smakowitego łosia. Ustawili się do ataku i.... już prawie by go mieli gdyby nie ... lwy z południa.Napadły łosia i obdarły ze skóry, a jednym ruchem połknęły.
- Nigdy nie pojawiały się w tych strefach ! Co robimy ?! - Kassidy zaczęła panikować, takiej sytuacji jeszcze nie było... Lwy nie zapuszczały się w te strony od czasów wojny między wilkami a lwami , która odbyła się pięćset siedemdziesiąt trzy lat temu. Z resztą lwy na swoich terenach miały o wiele smaczniejsze kąski ... byki, żubry , bizony, krowy, dziki... nie było potrzeby zabierać wilkom ich porcji skoro i tak nie mają wiele - sarny, kozice i bardzo rzadko łosie. Więc jak juz mówiłam - nie było potrzeby ich napadać.
- Nie mam pojęcia co one tu robią, lepiej uciekajmy, powiadommy Nalę i Kovu ! Skąd mamy mieć pewność , że przyszły tylko po jedzenie ! - krzyknął i pobiegł w stronę bramy, za którą znajdowała się siedziba wilków z Watahy.
- Znowuż , z tego jakaż wojna będzie... - szepnęła cicho do siebie ze smutkiem Kassidy i pobiegła za Karu.

                                                                       *   *   *

- Co ? Lwy ? Tutaj ? Kovu !... Kovu ! - spanikowana Nala krzyczała na władcę, który spał spokojnie, ale teraz został oblany wiadrem wody.
- Co ? Co się stało ? Co ? Dlaczego ? Czemu ja jestem mokry ? CO ? Gdzie ? jak ? o co chodzi ? - rozbudzony Kovu zerwał się na nogi i zaczął piszczeć jak mała dziewczynka , a gdy zobaczył , że jego poddani są obok, i dziwnie się na niego patrzą, otrząsnął się i stanął dumnie.
- Spokojnie. Nala, co się dzieje ? - zapytał.
- Co się dzieje ? Ty się pytasz co się dzieje ? Świat się chwieje ! Lwy ! 
- Co ? Jak to ? Tutaj ? 
- Oni Ci wszystko opowiedzą ... - powiedział i skinęła głową na wilki stojące obok.
- A więc tak. Byliśmy z Karu na łące , na naszym terenie. Upatrzyliśmy łosia. Szykowaliśmy się do skoku, a wtedy one, wyskoczyły zza pagórka i rzuciły się na łosia, roztargały i w ogóle. Potem przyszliśmy tu... A jeśli z tego będzie wojna ? - zapytała z niepokojem w głosie Kassidy.
- Miejmy nadzieję, że nie. Roxy ! - krzyknął Kovu.
- Tak panie ? Melduję się ! - Roxy była posłannikiem władców, tak jak Hermes był posłannikiem Zeusa i Hery.
- Zatrąb na alarm i dostarcz mi kilka szpiegów 
- Robi się...



                                                                  *   *   *

Szpiedzy stawili się na wezwanie :
- Sayona,Khumba,Karu i Twyla byli gotowi ruszyć na misję , w której zbadają sytuację z lwami.
Wyruszyli. Szli bardzo długo , aż doszli do bramy , którą zabarykadowane było schronienie lwów.
- Brama otoczona , nie damy rady od frontu, jest nas za mało... - powiedział Khumba, zerkając na jeziorko w pobliżu bramy.
- Twyla, wskoczysz do jeziorka, dasz radę wykopać otwór dzięki , któremu przedostaniemy się to drugiego jeziorka po drugiej stronie ogrodzenia ?
- Tak, ale nie wiem , w którą stronę kopać, nie wiem gdzie to jeziorko..
- Ja cię pokieruję, znam te ziemię na pamięć.... Wszyscy popłyniecie za nami ok ?
- Jasne - odpowiedzieli pozostali.
stało się. Przedostali się. Wykonali potem parę manewrów , kilka kroków i tak oto znaleźli się w sali obrad lwów. Schowali się za pewną skałą i podsłuchiwali drapieżników.
- A więc, byliście na ich ziemiach ? - zapytał jeden.
- Oczywiście. Straszna biedota. Same łosie. W sumie tylko jeden - odpowiedział drugi.
- Czy ktoś Was widział ? 
- Zapewne nie... byliśmy przbiegli i cisi jak mysze...
- A macie klejnot ?
- Niestety, nie dostaliśmy się do świątyni...
- Co ? To ja Wam poświęcam najważniejszą misję , a wy tak mi się odpłacacie ? Bez tego klejnotu nie wcielimy w życie mojego planu ! Uuuh ! Wy półgłówki ! Durnie ! Zabrać ich !...
- Co oni chcą nasz klejnot życia ?! - powiedziała troche za głośno Sayona i tak właśnie zdradziła ich kryjówkę. Podzszedł do nich jeden lew.
- Wilki !!!! 


                 CDN ....

Przeprosiny ode mnie :)

Wybaczcie mi proszę to , że tak długi czas nie pisałam.. nauka ...szkoła zero czasu...
Postaram się to nadrobić.
Oczywiście nie będę opisywac minionych świąt, bo za długo by mi to zajęło..
po prostu idę do przodu :)
Zapraszam <3


SheWolf

sobota, 20 września 2014

Święto Założycielki Watahy

Dziś było cudowne święto, szczególnie dla małych malców. Potomkowie króla i królowej od rana biegali po watasze i pytały się co dzisiaj się stanie i ... czy będą prezenty . Oczywiście były smutne, gdy dowiedziały się ,że prezentów nie będzie, ale trudno.
Wataha wyruszyła w stronę jeziorka, w którym pochowana była Diamond. Wszyscy wrzucili do wody kwiaty, a potem śpiewali hymn Watahy. Na pierwszą rocznicę śmierci Diamond przyszła nawet Szamanka, co było mega diwne i wzruszające, gdyż szamanka nigdy nie przychodziła na święta.
Po ceremonii, odbyły się zawody wodne, gdyż Diamond była wilkiem wody.
Zawody wygrała Twyla.
Wieczorem Bassim i Kiara byli bardzo podnieceni. Było to ich pierwsze święto :)

Witajcie ^^.

Cześć, Bardzo Was Przepraszam, że Nie Pisałam Tyle Czasu, Już Ponad Dwa Miesiące, Ale na serio nie Miałam czasu. Były wakacje, byłam za granicą, bardzo przepraszam. Ominęło mnie tyle świąt. No cóż... postaram się nadrobić :) Od jutra zaczynam tak jak gdyby nigdy nic :) Jeszcze raz wybaczcie :)

piątek, 4 lipca 2014

Bassim i Kiara

Tego dnia Nala, ( już teraz królowa, bo liczba wilków watahy się znacznie powiększyła, więc najwyższego stanowiska nie można już nazwać przywódcą, lecz władcą ) nie wychodziła z jaskini. Bardzo źle się czuła. Kovu postanowił zabrać ją do szamanki.
Gdy doszli , szamanka otworzyła drzwi chatki jeszcze zanim stanęli na progu, tak jakby zupełnie spodziewała się, że przyjdą. Wysłuchała dokładnie tego co mówiła Nala i nabazgrała coś na ścianie.
- Spodziewasz się dzieci , kochana - powiedziała Angel i uśmiechnęła się szeroko - będziemy mieli królewskiego potomka
- Jejku, nie mogę w to uwierzyć ! Tak się cieszę ! - krzyczała z entuzjazmem - Kiedy urodzę ?
- Już niedługo, za miesiąc - odparła szamanka.
***
Nastał dzień narodzin. Nala leżała w jaskini, a Kovu stał dumny obok niej. Do pomieszczenia weszła ANgel.
-Wszyscy już czekają, pod Wilczą Skałą, musimy iść - powiedziała  i  uniosła głowę w stronę wyjścia.
Król i Królowa wyszli z jaskini z dwoma małymi lwiątkami w paszczy. Angel wskazała głową, żeby ułożyć małe wilki w kamiennej kołysce. Tak też zrobili. Szamanka rozmazała jakąś maź na główkach wilków i uniosła w paszczy do góry w stronę nieba, a wtedy wszystkie wilki , które stały pod skałą zaczęły się kłaniać.
- Oto są Bassim i Kiara !

środa, 25 czerwca 2014

Przyjemność skrzyżowana z tragedią...

Ten dzień zapowiadał się cudownie. Bezchmurne niebo, ptaszki śpiewają, a na dodatek dzisiaj jest coroczne ,, Wycie do księżyca". Wszystkie wadery od rana się upiększają, czeszą, biorą kąpiele błotne i takie tam. Tylko Diamond nie wyszła jeszcze z jaskini. Kiedy Lilly i Fire podeszły do jamy, usłyszały cichy głos wadery
- Proszę pójdźcie po szamankę, nie czuję się najlepiej - powiedziała i zakaszlała.
Wilczyce biegły ile sił w nogach do chatki szamanki.
- Angel, pomocy, Diamond jest chora i to ciężko - wykrzyknęły wpadając do chatki tak szybko jak wiatr.
- Już biegnę - odpowiedziała, wzięła koszyk i pobiegła z powrotem razem z nimi.
Wszyscy zebrali się pod jaskinią Diamond.
- I jak ? - zapytała Sayona, kiedy szamanka wyszła z jamy.  Angel spuściła głowę i odeszła. W jej oku można było dostrzec małą łzę.
Wataha zebrała się w jaskini spotkań. Postanowili, że zbudują jej piękną trumnę, jakiej jeszcze świat nie widział i pochowają ją w jeziorku od którego wszystko się zaczęło, a trumnę przyozdobią kryształami znalezionymi na dnie. Zrobią to podczas ,, Wycia do księżyca".

***

Po pochowaniu Diamond, wycie nie było już takie przyjemne, dlatego długo nie trwało, więc wszyscy zebrali się znów w jaskini spotkań gdyż Kana twierdziła, że ma coś ważnego do powiedzenia.
- Słuchajcie wszyscy ! Dyskutowaliśmy o tym, że nie wiemy kto zostanie nowym przywódcą watahy. Teraz wiemy jak to rozwikłać. Razem ze Star znalazłyśmy skrzynkę w, której Diamond napisała, kto będzie władcą po niej. I zostaje nim ..... Kovu ! Jeszcze oczywiście oczekujemy królowej... - gdy skończyła mowę wszystkie wilki się uradowały. Zaczęły wyć i skomleć i szczekać i skakać.

***
Kilka tygodni po koronacji Kovu, ukoronowana została też królowa - Nala. Byli razem szczęśliwi i mądrze panowali nad watahą.

Kolejne dwa nowe wilki :)


Imię : Nala
Wiek : 3 lata ( nieśmiertelna )
Płeć : Wadera
Moce : lata, strasznie szybko biega
Charakter : Bardzo sympatyczna wilczyca, ma piękny głos, cudownie śpiewa. Uwielbia pływać, lecz nie jest wilkiem wody. Dziwne prawda ?
Żywioł : Ziemia
Patron : Hera
Rodzina : Zmarła. Lecz nie długo stworzy swoją...
Stanowisko : Przywódczyni stada
Jako człowiek : Nie zmienia się
Talizman :


I 



______________________________________________________________




Imię : Kovu
Wiek :3 lata i 4 miesiące ( nieśmiertelny )
Płeć : Samiec Alfa
Moce : lata, strzela piorunami, strasznie szybko biega
Charakter : miły , troskliwy, opiekuńczy, lecz zadziorny
Żywioł : Ogień
Patron : Zeus
Stanowisko : Przywódca stada
Rodzina : Zmarła . Lecz wkrótce założy swoją...
Jako człowiek : Nie zmienia się
Talizman :

czwartek, 22 maja 2014

Powitajcie dwa nowe wilki !












Imię : Lilly
Wiek : 1 rok 3 miesiące ( nieśmiertelna )
Płeć : wadera
Moce : wodne tornado, zmiana wody
Na czym polegają moce ?
* wodne tornado - jednym ruchem potrafi wykonać wielkie tornado wodne
*  zmiana wody - wytwarza różne niebezpieczne wody i deszcz
Charakter : Miła, zabawna wilczyca, lubi pływać i biegać.
Żywioł : Woda
Patron : Posejdon
Stanowisko : szpieg
Rodzina : Zaginęła i chyba się nie odnajdzie...
Jako człowiek :











Talizman :




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~













Imię : Fire
Wiek : 1 rok 2 miesiące ( nieśmiertelna )
Płeć : Wadera
Moce : kula ognia, ogniste tornado, ogniowy cios
Na czym polegają moce ?
* kula ognia - potrafi wykonać wielką kulę ognia za pomocą magii
* ogniste tornado - tornado ognia, nie trzeba tłumaczyć
*ogniowy cios - może wykonać dowolny cios za pomocą ognia
Żywioł : ogień
Charakter : Miła, lecz zadziorna wilczyca, lubi ,, igrać z ogniem "
Stanowisko : posłaniec
Patron : Artemida
Jako człowiek :











Talizman :

niedziela, 18 maja 2014

Od Istiss ; Wielki Konkurs

Dzisiaj rano czytałam ogłoszenia i jutro ma być konkurs na hymn watahy. Postanowiłam wziąć w nim udział. Miałam dużo pomysłów, głupich i jeszcze głupszych i najgłupszych. Zaden mi się nie podobał.
Wreszcie wymyśliłam. Poszłam, do jaskini spotkań, a tam na tablicy wisiały wszystkie propozycje hymnów. Myślałam, że przegram, bo mój wydawał się najgorszy. Przywiesiłam swoją kartkę i odeszłam.
Wieczorem, Diamond przyszła do mojej jaskini i powiedziała mi że.... MOJA PROPOZYCJA WYGRAŁA !!!!!! Zostałam autorką hymnu watahy !!!!!

sobota, 17 maja 2014

Powitajcie Istiss !


Imię : Istiss
Wiek : 1 rok 6 miesięscy
Płeć : Wadera
Moce : Wodne Tornado, Fala wodna, Duch wody,Wodne Turbo
Na czym polegają moce ?
* Wodne Tornado ~ potrafi wyczarować wodne tornado i zniszczyć nim co tylko zapragnie
* Fala wodna ~ unosi do góry wielką falę, może pchnąć ją w każdą stronę
* Duch wody ~ rozmawia z duchami wody, zawsze kiedy pływa
* Wodne Turbo ~ Ma trzy ogony, po prostu kiedy pływa włącza turbo potrafi płynąć szybciej niż nurt wody w źródle i wygra każdy wyścig
Patron : Posejdon
Żywioł : Woda
Stanowisko : Zwiadowca
Charakter : Bardzo miła i przyjacielska, odda wszystko za przyjaciół, jej rodzina nie żyje, a ona wieży, że kiedy rozmawia z duchami wody, pewnego dnia ujrzy Posejdona, który zabierze ją do Elizjum i tak spotka się z rodziną...
Jako człowiek :
 

Talizman :

Od Rubiny

Szłam sobie spokojnie, aż usłyszałam szelest krzaków. Jestem strasznie przewrażliwiona , więc zaczęłam uciekać. Ani, się obejrzałam, a przede mną stała nieznajoma mi wilczyca o perłowym futrze.
~ Przepraszam.... Czy my się znamy ? ~ zapytałam, a ta spojrzała na mnie z pogardą, lecz potem uśmiechnęła się, zrobiła przyjacielski krok w moją stronę i odpowiedziała :
~ Raczej nie. Jestem Diamond
~ Jestem Rubina ~ powiedziałam, już z przekonaniem, że wilczyca jest miła
~ Czy należysz do jakiejś watahy ? ~ zapytała. Obejrzałam się za siebie. Popatrzyłam na zachód słońca.
~ Ja....ja... nie, nie należę...
~ Czy chciałabyś dołączyć do mojej ? ~ zapytała z uśmiechem od ucha do ucha.
~ Pewnie ~ odpowiedziałam zapominając już zupełnie o tym, że szukam moich córek.
Doszłam do osady Diamond  i przypomniałam sobie dopiero wtedy o córkach.
~ Diamond... wiesz ja... yyy.... ja.... STAR !!! ~ krzyknęłam .
~ Co ? ~ zapytała zdezorientowana.
~ Nie ! Star, moja córka ! ~ wykrzyknęłam i pobiegłam w stronę jaskini w, której leżała omega przypominająca moją córkę.
~ Mama ?!!!! ~ wykrzyknęła Star, trochę przerażona, ale nie wiedziałam czemu...
~ Star, kochanie ! Tyle Cię szukałam ! Gdzie ty byłaś ? Jak się czujesz ? Nic Ci nie jest ? Jak tu trafiłaś ?
~ Mamo... ja nie... ja nie .. Oh ! ~ Star uciekła. Zaczęłam za nią gonić. Za doliną zniknęła. Podeszłam do jeziorka. Popatrzyłam w taflę wody. Odbijała się tam też Star. Spojrzałam w górę. Na gałęzi siedziała moja córka.
~ Co się stało ? Dlaczego uciekłaś z watahy ?  ~ zapytałam, również wchodząc na drzewo.
~ Bo widzisz... ja... nie, ty tego nie zrozumiesz...
~ Kochanie , możesz mi powiedzieć wszystko !
~ No bo widzisz... ja ... bawiłam się z tymi wilkami, małymi.....i ... nagle.. no ziemia się obsunęła... i one spadły a ja nie mogłam ich uratować nie mogłam skrócić ich cierpienia, ale też nie mogłam nic zrobić po prostu uciekłam !
~ Ale czemu ? Przecież wiesz, że nie pozwoliłabym nikomu Cię okrzyczeć.
~ No niby tak... ale ja się tak bałam...
~ No chodź, idziemy do osady, zjemy coś... A tak w ogóle gdzie jest Shayde ?

niedziela, 4 maja 2014

Znowu spóźnienie ^^.

Bardzo przepraszam, za kolejne spóźnienie, ale no cóż, czasu znowu mało. Wczoraj było Święto Gaji. Działo się coś niezwykłego. Opowie o tym Diamond, gdyż jest teraz u mnie w chatce na herbatce :)   :

Od Diamond

Zaczęło się też niezwykle. Po raz pierwszy widzieliśmy zorzę polarną o dwunastej po południu.Pobiegliśmy wszyscy nad jeziorko, w którym kiedyś znalazłam kryształy. Tam na drugim brzegu zaczęła się rozsuwać lekko ziemia. Ze szczeliny wyleciała Gaja ! Jakież było nasze zdumienie ! Powiedziała, że od trzystu lat przylatuje na swoje uroczystości, więc już do końca wieczora uczestniczyła w przyjęciu.
O 24.00 poszliśmy nad oazę spokoju, a o pierwszej Gaja odleciała.

sobota, 3 maja 2014

Drobne zmiany :)

Nasz blog przeszedł ,, drobne zmiany". Postanowiłam go zrobić bardziej w stylu księżyca tak jak mówi tytuł. Teraz naszego bloga zdobi ,, księżycowy" wilk.Niestety zdjęcie ma taki rozmiar i to białe coś musi zostać :( Najwyżej kiedy indziej się zmieni. Ale nie martwcie się historie będą te same :)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Spóźnione Świętowanie :)

Wczoraj było święto Hebe, niestety zapomniałm o tym napisać. Tyle różnych spraw na głowie - ta kronika, potwory, czary.... mało czasu. Odbyło się to tak :

Od  Diamond

Rano wybudziłam wszystkich  za co mieli ochotę mnie zabić, bo wczoraj wiczorem poszli późno spać, a mieli zamiar spać do 12.00. Kazałam wszystkim pośc do lasu, nad rzekę, do zatoczki.. gdziekolwiek było ich ulubione miejsce i wziąć stamtąd jedną ulubioną rzecz ( np. odłamek skały, kwiaty, bukiet kwiatów, diament ). Po powrocie z danego miejsca mieli przyozdobić jedną wybraną przeze mnie jaskinię tymi ot rzeczami.
Wieczorem zaczęło się przyjęcie. Najmłodsze wilki miały zaprezentować swoje umijętności  ale zadecydowaliśmy, że wszyscy będą je przedstawiać. Zjedliśmy poczęstunek , a o 24.00 poszliśmy nad oazę spokoju, gdyż w każde święto bogów przychodzimy tam z tego względu, że możliwe iż można tam spotkać wreszcie smoka.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Od Kassidy i Sabu

Od Kassidy :
Bawiłam się w chowanego z Sabu - moim kolegą z watahy. I moja i jego rodzina zginęła. Może i nie przystoi Alfie bawić się w chowanego, ale raz się żyje :). Zmęczyłam się i usiadłam na pniu powalonego drzewa.
Od Sabu :
Graliśmy z Kassidy w chowanego. Zmęczyła się i usiadła na pniu. ( nie ma formy :) ) Kiedy tak siedziała, ja spojrzałem na ziemię i ujrzałem nie tylko mój cień, ale i jakiś inny ... odwróciłem się. Nade mną stała wilczyca o perłowym futrze i błękitnych oczach.
~ Czy my się znamy ? ~ zapytałem z drętwym uśmiechem.
~ Nie. Kim jesteś ? ~ zapytała.
~ Jestem Sabu , mogę w czymś pomóc ? ~ odpowiedziałem również pytaniem.
~ Należysz do jakiejś watahy ?
~ Nie, moja wataha zginęła ~ odpowiedziałem zwieszając głowę.
~ A chcesz być w mojej ? ~ zapytała z uśmiechem.
~ Tak ! A mogę wziąć jeszcze kogoś ?
~ A mianowicie kogo ?
~ Moją koleżankę, Kassidy ~ powiedziałem i pobiegłem w krzaki, przywlokłem za sobą Kassidy.
Okazało się, że Kassidy może iść z nami, a wilczyca ma na imię Diamond.

Od Amber

Byłam na polanie róż - mojej ulubionej. Moja rodzina już dawno nie żyje, pogodziłam się z tym  - Życie jest  życiem... Ale cóż. Uwielbiam biegać po polanie i wąchać róże, to moje ulubione kwiaty. Robię też wianki z róż i innych rozmaitych kwiatów. Wąchałam pewną różę, gdy coś w oddali się poruszyło. Podeszłam bliżej, a przeze mnie przeskoczyła wilczyca ! Kiedy już znalazła się na ziemi, odwróciła się do mnie is spytała :
~ Kim jesteś ? ~ zbliżyła się do mnie.
~ Do mnie mówisz ? ~ oglądnęłam się za siebie.
~ Tak. Kim jesteś ? ~ robiła kroki w moją stronę.
~ Yyyy... Amber ~ powiedziałam lekko kucając.
~ Proszę nie bój się. Należysz do jakiejś watahy ? ~ spytała.
~ Nie, już dawno nie
~ A czy chciałabyś należeć do mojej ? ~ zapytała siadając na ziemi.
~ Czemu nie... Dobrze, zgoda ~ powiedziałam i zaprowadziła mnie do mojej jaskini. Weszłam do niej i od razu coś mi nie przypasowało. Pobiegłam szybko nad jezioro i zerwałam kilka czerwonych róż. Weszłam do jaskini i poukładałam je.

Od Karu

,,Po co ona go tu przyprowadziła ? Dopiero co od niego uciekłem, a już mnie znalazł. Czego on ode mnie chce ? Przecież mnie nie lubi..." - tak sobie myślałem i wskoczyłem na drzewo, z którego ostatnio spadła Star.
~ Co tam robisz ? Czemu uciekłeś ? ~ usłyszałem głosy. Spojrzałem w dół. To była Diamond.
~ Po co go tu przyprowadziłaś ? ~ zapytałem z wyrzutem.
~ Bo szukał Ciebie. Spotkałam go w lesie. Panicznie Cię szukał
~ Ale przecież... on mnie... nie.... kocha ~ powiedziałem, lecz już bardziej zainteresowany rozmową.
~ Opowiedział mi wszystko. Powiedział, że Twoja mama nie do końca chciała się Tobą opiekować, ale on cię kochał. Twoja matka zmarła tydzień temu... ~ powiedziała.
~ Mama nie żyje ?... ~ brzmiało  to bardziej jak pytanie do siebie samego, niż do niej.
~ Tak, nie żyje, a ja chciałem Cię wreszcie zobaczyć i opiekować się Tobą na starość ~ powiedział mój ojciec, który właśnie przyszedł ~ Wybaczysz mi wszystko ?
~ ..... nie wiem.... no.... dobrze ~ zeskoczyłem z drzewa i przytuliłem tatę.

Od Diamond

Podbiegłam do jaskini, w której leżał Karu z twarzą do ściany.
~ Karu, ktoś chciałby Cię widzieć... ~ powiedziałam. Wstał, zawiązałam mu oczy i zaprowadziłam  nad jezioro.
~ Karu ! ~ krzyknął Fussago na widok swojego syna. W jego oku zakręciła się łza. Ale Karu, zrobił wściekłą minę, popatrzył na mnie z wyrzutem i uciekł. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Zaprowadziłam Fussago do jego jaskini i obiecałam, że znajdę jego syna i porozmawiam z nim.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Od Fussago

Uciekałem z lasu gdzie znajdowała się nasza wataha. Chciałem znaleźć się teraz jak najdalej od miejsca gdzie wczoraj zginęła moja żona - Clara. Clara i ja mieliśmy cudownego syna - Karu. Jednak on myślał, że go nie kochamy, nie chcemy. Clara co prawda nie do końca chciała się nim opiekować, ale ja kochałem go bardzo. Clara często namawiała mnie by zostawić go z opiekunką i pójść nad wodopój. Nie chciałem się zgadzać, ale bardzo ją kochałem, a z resztą była chora na raka i chciałem być blisko przy niej w tym trudnym okresie. Karu zapomniał już jak bawiliśmy się z nim kiedy był mały. Wtedy, niedawno, jakiś tydzień temu uciekł i nie mogłem go znaleźć. Sześć dni później Clara zmarła. Teraz chciałem odnaleźć syna i być blisko niego. Tak się zamyśliłem, że nie zuważyłem wilczycy idącej za mną. Odwróciłem się.
~ Witam... Mogę w czymś pomóc ? ~ zapytałem zdezorientowany.
~ Jestem Diamond ~ -powiedziała nie spuszczając ze mnie wzroku.
~ Miło poznać... jestem Fussago.. ~ odpowiedziałem dlaej zdezorientowany.
~ Czy należysz do jakiejś watahy ? ~ zapytała.
~ Co prawda... to już... chyba nie
~ A chcesz być w mojej ? ~ zapytała uśmiechając się.
Co ? Niedawno , odeszłem od watahy, a już mam być w nowej ?
~ Tak ~ odpowiedziałem zwieszając głowę w dół i przypominając sobie o synu ~ Tak z chęcią... ale muszę szukać syna ... Nie widziałaś go może?
~ A jak wygląda i jak się nazywa ? ~ spytała z uśmiechem.
~ Ma czarno-brązowe futro i nazywa się Karu ~ powiedziałem spoglądając na nią.
~ Mam jednego Karu w swojej watasze... wyglada tak jak mówisz... dołączył do nas jakieś trzy dni temu ~ powoedziała spoglądając w niebo.
~ Karu ? ! Świetnie! Chcę dołączyc do twojej watahy ! Zaprowadź mnie !

Od Rubiny

Od Rubiny :
Opuściłam naszą watahę, po zaginięciu moich  córeczek, Shayde i Star ( jestem Betą, a przynajmniej była póki nie opuściłam watahy )  Nie chciałam tego znosić.  Star poszła się bawić z dwoma innymi małymi wilkami. Później nie widziałam ani jej, ani wilków. Shayde poszła spać, tak  jak zawsze, jak my wszyscy. Jednak rano jej nie było. Mój mąż nie żyje, więc mam tylko Star i  Shayde

Od Star - Tajemnicza rana cz.2

Chyba kiedy Kana wyszła już z chatki to przez ten odór mikstur zemdlałam.
Kiedy już otworzyłam oczy, starsza wilczyca stała przy mnie i coś mamrotała pod nosem trzymając swoją obślizgłą łapę umoczoną przed chwilą w jakiejś maści na moim czole. Lekko się przeraziłam bo nie pamiętałam gdzie jestem. Ale tylko przez chwilę. Potem sobie przypomniałam. Spojrzałam na moje plecy gdzie była rana dosyć głęboka, lecz już nie krwawiąca. Szamanka skończyła już coś gadać i wzięła ze stołu koszyk. Założyła talizman, zmieniła się w człowieka i powiedziała :
~  Zaczekaj tu i nie wstawaj. Pójdę do zimowego lasu na spotkanie z pewnym duchem, on doręczy mi liście lecznicze na twoją ranę ~  kiwnęła palcem i wyszła.
Nudziło mi się. Leżałam tak już chyba piętnaście minut. Już prawie zasypiałam kiedy na dworze coś rykło. Coś przeleciało. Coś dużego. To był Żaber Zwłok ! Strasznie się wystraszyłam. Chatka znów się zatrzęsła. Nagle wszystko ucichło. Obolała wstałam, bo stwierdziłam, że jest za cicho. Podeszłam do okna.... nagle do szyby smok przyłożył swoje wielkie oko ! Z bolącymi plecami schowałam się w szafie, bo smok zaczął trzęść drzwiami by je otworzyć. Normalnie to by je szybko otworzył, ale chatkę szamanki strzegło zaklęcie.W tej chwili za oknem rozległa się błyskawica. Błękitna, promienna strzała trafiła gada. Wyrwał ją ze skóry, ale odleciał. Strzała należała do szamanki , która właśnie wróciła z lasu zimowego.
Błyskawicznie podbiegła do mnie i owinęła moją ranę dziwnym liściem. Poczułam wielką ulgę, kiedy bolące miejsce schodziła mi roślina. Zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Kilka dni później już wyzdrowiałam. Kana przyszła po mnie i bardzo podziękowała szamance. Kiedy odchodziłam dostałam od szamanki mój własny talizman.

Od Star - Tajemnicza rana cz. 1

Wstałam o świcie. Z trudem wyszłam z jaskini. Otworzyłam oczy, jasne światło dawało się we znaki. Chłodny wiatr i morze rudych liści nie utrudniały mi wędrówki w stronę wielkiego drzewa. Tam, obok tysiąca kolorowych kwiatów była drobna polana, ale nie na nią przyszłam. Wspięłam się na drzewo. Położyłam się na jednej z gałęzi i zachwycając się widokiem pogrążyłam w marzeniach.
~ Ciekawe co by było gdyby nic się nie stało?- pomyślałam
Potrząsnęłam głową próbują oczyścić się z tych myśli.
~ Nie ma starej Star!- wmawiałam sobie z zamkniętymi oczami
Prowadząc ze sobą walkę nawet nie zauważyłam kiedy pod drzewem pojawił się nieznajomy wilk.
~ Co tam robisz?- krzyknął
Otworzyłam oczy. Zapomniałam o tym, że od ziemi dzieli mnie kilka metrów. Próba zejścia skończyła się gwałtownym upadkiem. Przez chwilę przytłoczył mnie ból i zapomniałam o wszystkim. Niestety tylko przez chwilę.
~ Coś ci jest?- zapytał nieznajomy
~ Tak... Nie...- odpowiedziałam wstając z trude

~ Więc tak czy nie?- dopytywał się
Spojrzałam na niego. Jego brązowo-czarna sierść sterczała lekko do góry, a piorunujący wzrok sprawiał wrażenie złego, mściwego i żądnego krwi. Odsunęłam się znacznie - jak zawsze w takich chwilach.
~ Słyszysz mnie?- zrobił pytającą minę
~ Tak- powiedziałam niepewnie i z lękiem w głosie
~ Jak masz na imię?
~ Star, a ty?- obolały grzbiet wprost pulsował
~ Karu- spojrzał na mnie- Na pewno nic ci nie jest?
~ Nie, zupełnie nic- próbowałam go przekonać
~ Nie wygląda to tak dobrze jak mówisz- wskazał na grzbiet
Spojrzałam do tyłu. Nie krwawiłam zbyt znacząco. Spojrzałam w górę. Gałąź na której leżałam nie była położona na tyle wysoko, abym coś sobie zrobiła. Przyczyna musiała być inna.
~ Będziesz tak tu stać i krwawić czy mam sprowadzić pomoc?- powiedział Karu z zażenowaniem
~ Sama wrócę do watahy- spojrzałam mu w oczy i stanowczo ruszyłam do przodu
Kiedy wkroczyłam dumnie na plac przed jaskinią od razu usłyszałam głos:
~ Co ci jest?- stanęła przede mną zdenerwowana wilczyca
Ponownie spojrzałam do tyłu. Rana lekko się powiększyła co można było poznać po strużkach krwi ściekających mi po sierści.
~ Chodź za mną!- pobiegła w stronę lasu
~ Jestem Star, a ty?- krzyknęłam próbując ją dogonić
~ Kana- odpowiedziała po czym przyśpieszyła
~ Gdzie biegniemy?
~ Do szamanki.
Na miejscu zastałyśmy rozpadającą się, drewnianą chatkę.
~ To tu- powiedziała Kana
Weszłam do środka pozostawiając za sobą ścieżkę z krwi. W chatce było duszno. Zapachy oparów i mikstur roznosiły się po jedynym pomieszczeniu. Na drewnianych półkach stały tajemnicze fiolki. Posłanie z liści wydawało się na mnie czekać.
~ Witajcie!- powitała nas dość stara wilczyca
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
~ Co ci się stało dziecko?- wskazała posłanie
~ Sama nie wiem- położyłam się niepewnie
~ Za kilka dni będzie zdrowa jak ryba- zwróciła się do Kana
Ta bez słowa lecz z uśmiechem wyszła.

Od Star C.D Diamond

Uśmiechnęłam się.
~ Za dużego doświadczenia to nie mam, zwykle to ja ubiegałam się o przyjaciół, nie oni o mnie ~ powiedziałam.Diamond wydawała się dobrą słuchaczką, miałam wrażenie , że mogę powiedzieć jej wszystko.
~ Pamiętaj,żeby nie przyjaźnić się z kimś , do kogo masz najmniejsze wątpliwości, najczęściej durne prezenciki  i  chwalby to tylko przykrywka ~ powiedziałam oburzona. 
~ Najważniejsze jest to co mówi ci instynkt ~ mrugnęłam  do niej.

Od Diamond C.D Star

Pokiwałam głową...
~  Ale czemu w ogóle ich zostawiłaś ? ~  zmarszczyłam brwi.
Czułam, że to co powiedziała to nie do końca prawda. Nie umiem tego wyjaśnić... Po prostu... przeczucie.
Wilczyca znów spuściła głowę i zrobiła jeszcze smutniejszą minę.
~ Nie musisz odpowiadać... ~  uspokoiłam ją.
Star wyraźnie ulżyło. Jednak ja już zawsze będę się zastanawiać, dlaczego porzuciła idealne życie, by zacząć je od nowa, nie mając gwarancji, co z tego wyniknie...
~ Dzięki za radę ~ rzuciłam.
~ Za ... Radę ?
~ Za radę co do przyjaciół...
~ Nie ma za co
Wbiłam wzrok w ziemię.
~ Wiesz ? ... Czasami zastanawiam się ... jak to naprawdę będzie. Że wybiorę tych niewłaściwych, tych co będą tylko liczyć na lepszą pozycję...
W moim oku zakręciła się łza. Bałam się, że wszyscy będą we mnie widzieć tylko żądną krwi i władzy alfę...
Nie chciałabym być kimś takim... Chciałabym być przyjaciółką i wsparciem dla mojej watahy...
~ Po czym będę widziała, że przyjaciele naprawdę mnie lubią, a nie ubiegają się o lepszą pozycję ? ~ spytałam ~ Ty chyba masz już doświadczenie w tych sprawach...

sobota, 5 kwietnia 2014

Od Star


-My się nie znamy- zagadałam perłową wilczyce
-Możliwe- spojrzała na mnie- Jestem Diamond.
-Star- uśmiechnęłam się
-Skąd jesteś?
-Z... właściwie wolę nie wspominać- spuściłam głowę
-Jak chcesz.
-Lepiej im nie ufaj- podniosłam głowę
-Komu?- odpowiedziała wilczyca z wyraźnym zdziwieniem
-Tym którzy będą się ubiegać o miejsce w twoim sercu. W większości chcą po prostu zdobyć pozycję.
-Domyśliłam się. Skąd ci przyszedł do głowy ten temat?- odpowiedziała ze śmiechem
-Masz przed sobą córkę pary beta- powiedziałam dumnie
-Nie szkoda ci było pozycji?
-Trochę szkoda- powiedziałam niewzruszona- Choć najbardziej szkoda mi rodziców i... całej watahy.
-Coś im się stało?
-Nie... po prostu zostawiłam ich w nieświadomości.

Od Karu

Błąkałem się po lesie. Moi rodzice? Okropni! Porzucili mnie gdy miałem 1 tydzień! Byłem dla nich kulą u nogi.. Gdy się urodziłem ...Od razu mnie nie chcieli! Jak już mówiłem błąkałem się bez celu. Zobaczyłem piękną perłową wilczycę
- Kim jesteś?
Zapytała
- Mam na imię Karu...
- A więc Karu, należysz do jakiejś watahy?
- Nie..
- A chcesz być w mojej?
- Tak!
Okazało się że wilczyca jest miła i że ma na imię Diamond. Diamond pokazała mi moją norę i od razu do niej wszedłem i zasnąłem.

Od Diamond C.D Kany

Nie mogłam uwierzyć... Przez całe życie byłam odrzucona, niechciana... A teraz ktoś chce się ze mną przyjaźnić?...
Ale, przecież moje życie zaczęło się od nowa.
Uśmiechnęłam się krzywo i powiedziałam:  -         Jasne.
Wilczyca rozpromieniła się.
Pokazałam jej teren watahy. Wodopoje, łąki, lasy i jej jaskinię.
Kiedy Kana zapoznała się z terenem, wróciłam do mojego jeziora. Zanurkowałam.
Mimo, że wiedziałam, że umiem oddychać pod wodą, wzięcie oddechu nadal było trudne.
Kiedy jednak się odważyłam, poczułam się jak w Elizjum.
Zrobiłam kilka salt i zaśmiałam się.
Chyba po raz pierwszy od kiedy ujrzałam kryształy na dnie jeziora, byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
„Życzenie... Pomyśl...”
Usłyszałam ten sam dziki szept... Powtarzał to samo, w kółko... Coraz szybciej i ciszej...
Zamknęłam oczy przygotowana na zawirowanie świata.
„O nie...-pomyślałam- Chcę byś zniknął.”
Nagle szept ucichł całkowicie, ale ja nadal nie otwierałam oczu.  -         Naprawdę Rouzie? Naprawdę?...- to był ten sam głos... ten który szeptał... ale teraz, był... żywy... A na jego dźwięk moje serce zabiło mocniej.
Otworzyłam oczy i pisnęłam z przerażenia.
Przede mną stał nieziemski wilk.
Jego sierść była rudo-czarna, a jego zielone oczy płonęły smutkiem i żalem.
Spojrzałam na niego gotowa do ucieczki.  -         Nie pamiętasz mnie, Rouzie?...- zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, nie jak pytanie.  -         Rouzie?...- wydusiłam w końcu.- Ja... Jestem Diamond...
Wilk uśmiechnął się krzywo, a w jego oczach zalśniły łzy.  -         Ty naprawdę nic nie pamiętasz...-westchnął.  -         Co, „nie pamiętam”? Co takiego zapomniałam? Skoro to było ważne, powinnam pamiętać...  -         Było najważniejsze...- mruknął.
Podszedł troszkę bliżej i odgarnął moje błękitne włosy z  czoła.  -         Jesteś taka piękna, wyrosłaś na taką jaką zawsze chciałam, żebyś była...-szepnął.
Byłam zdezorientowana... Przecież nawet go nie znałam...  -         Dziękuję...- wydusiłam
Wilk zbliżył się jeszcze trochę i... przytulił mnie.
Chciałam uciec, ale nagle wszystko zrozumiałam...
Przez te kilka sekund ujrzałam prawdę...
Jakby urywki scen z mojego prawdziwego życia.
Ujrzałam siebie kiedy byłam mała i jego wiozącego mnie na plecach
A potem... Ujrzałam strach i smutek w jego oczach kiedy...
Kiedy spadał... Jego uśmiech i smutne oczy kiedy mówił...
„Żyj każdym dniem, jakby to był twój ostatni ...”
Zaniemówiłam.
Wilk zmów się uśmiechnął.  -         ... moja córeczko... -         Pamiętasz...- westchnął.
Pokiwałam głową.  -         Twoja przeszłość skrywa wiele tajemnic... Tylko tyle mogłem ci powiedzieć...
Spojrzałam mu w oczy.  -         Teraz mogę odejść bez obaw...- rzekł i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zmienił się w złoty pył, który porwał prąd wody...
Patrzyłam niewidzącym wzrokiem w miejsce gdzie przed chwilą stał.
Wypłynęłam na powierzchnie.

Od Star

Byłam wycieńczona. Mogłam zostać i im pomóc, ale... ja nie umiem! Nie mogłam patrzeć jak cierpią, ale ich cierpień skrócić też nie potrafiłam. Dwa młode szczeniaki, bawiłam się z nimi. W pewniej chwili ziemia się obsunęła. Spadły! Spadły oba w dół wodospadu! Widziałam jak lecą, krzyczą, płaczą, jak cierpią... Nie byłam na tyle odważna żeby zjawić się w watasze i wszystko wyjaśnić. Uciekłam jak tchórz. Biegłam przed siebie. Już po chwili zdenerwowana i wycieńczona zwolniłam.
-Kim jesteś?- zapytała stanowczo wilczycza której wcześniej nie zauważyłam
Odskoczyłam jak oparzona.
-Kim jesteś?- zapytała ponownie po czym zrobiła krok w moją stronę
-Jestem Star z...-zacięłam się myśląc nad odpowiedzią- Nie należę do żadnej watahy- spojrzałam na nią
Przyjrzała mi się, a ja wciąż niepewnie i powoli robiłam kroki w tył.
-Nie bój się- uśmiechnęła się przyjaźnie
-Dlaczego jeszcze tu jesteś?
-Bo chcę cię przyjąć do mojej watahy.
Mnie chce ktoś przyjąć do watahy?! Dopiero co uciekłam od katastrofy, a już zaczynam żyć od początku.
-Chodź za mną- ruszyła w nieznaną mu stronę
Poszłam za nią. Jedyne co mnie teraz martwi to wilki z poprzedniej watahy.

Od Kany - Spotkanie

Szłam sobie spokojnie starając się nie wspominać dawnych czasów ( mam na myśli dwa tygodnie temu ) kiedy moich rodziców zabili kłusownicy. Miałam dopiero jeden miesiąc a już błąkałam się sama po świecie w poszukiwaniu... może jakichś... przyjaciół ? Tęskniłam za rodzicami... 

No nie ! Znowu to samo ! Otarłam łzę i poszłam dalej. Nagle coś mnie uderzyło. Coś na mnie spadło. Powoli otworzyłam oczy .To była wilczyca. W kolorach perły. Oczy miała błękitne z czarną smużką.
Wilczyca podniosła się i spojrzała na mnie.
~ Eeeee.... Jestem Kana . Powiedziałam  nieśmiało.
~ Ja jestem Diamond.Odpowiedziała. ~ Skąd jesteś ? 
~ Nie wiem, wiem tylko, że to bardzo daleko z tąd…

~ Aaaa… Jesteś tu sama czy z kimś? Zapytała.
~ Jestem sama, moją rodzinę i watahę zabili kłusownicy, a ja chodzę bez celu po świecie.
~ Czy w takim razie chciałabyś dołączyć do mojej watahy którą właśnie założyłam?
Bardzo się uradowałam, ponieważ nikt jeszcze mi tego nie zaproponował.
 ~ Z  chęcią. Powiedziałam radośnie.
Wilczyca uśmiechnęła się i powiedziała:

~ W takim razie chodź oprowadzę cię po naszych terenach.
Ja także się do niej uśmiechnęłam. 

~ Idź za mną. 
 ~ A eeee… Diamond
~ Słucham? 
~ Czyyyy… Mogłybyśmy zostać przyjaciółkami? Wypaliłam szybko.
Diamond odwróciła się do mnie i odpowiedziała:


<Diamond, dokończysz?>